“@WasikMaciej @saas57 @sikorskiradek jak nie wyjasniliscie spraw w Smolensku gdzie radek maczał swoje brudne łapska to tak sie pózniej dzieje”
Według Biblii Bóg stworzył Eden, wydzielając fragment Ziemi o szczególnie korzystnych właściwościach. Dwie z wymienionych rzek do dziś istnieją. Bazując na tej informacji, można dojść do wniosku, że rajski ogród znajdował się na terenie Mezopotamii. Problem w tym, że nie wiadomo, co zrobić z pozostałymi dwoma rzekami
Zobacz Gdzie był Bóg w Smoleńsku? + DVD Grzegorz Górny, Tomasz Terlikowski w najniższych cenach na Allegro.pl. Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów i 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji.
Jowisz, Jupiter – w mitologii rzymskiej bóg nieba, burzy i deszczu, najwyższy władca nieba i ziemi, ojciec bogów. Był źródłem władzy , jaką dzierżyli rzymscy urzędnicy. Rzymscy władcy i wodzowie starali się pozować na ludzkie ucieleśnienie czy odzwierciedlenie Jowisza. Pospolicie utożsamiany jest z greckim Zeusem, z czasem przejął większość jego cech. Atrybutami Jowisza
Pół biedy, gdy boli tylko ręka lub kolano. Gorzej, gdy każdy życiowy dołek przynosi wspomnienia dawnych zranień i sprawia, że nie potrafimy cieszyć się codziennością. Zapytałam kiedyś Pana Boga z niepokojem i pretensją, gdzie był, gdy cierpiałam. Co robił w sytuacjach, w których nikt nie stanął w mojej obronie?
Mamy w Rzymie podpisy gwiazd i korespondentów, którzy pomagają nam, by informacje z tła wyróżniały się z medialnego szumu, z ideologicznym dystansem i niezależnością. Aby sprostać nowym wyzwaniom związanym ze zmieniającym się krajobrazem medialnym i rzeczywistością, która wymaga refleksji, potrzebujemy Waszego wsparcia.
hE6g2QW. To miasto od dawna wpisywało się dramatycznie w polską i rosyjską historię. Jego utrzymanie oznaczało kontrolę nad głównym szlakiem z Polski do Moskwy i zapewniało przewagę nad spornymi terenami. Na kartach kronik Smoleńsk pojawił się w IX w. jako gród plemienia Krywiczów. Wchodził w skład Wielkiego Księstwa Kijowskiego, a potem był stolicą Księstwa Smoleńskiego; w XII w. na jednym ze wzgórz postawiono Sobór Uspieński. Gród nie zdołał jednak utrzymać niezależności, gdy pojawili się Litwini Olgierda (1345–77), który twierdził, że „cała Ruś powinna należeć do Litwy”. W 1395 r. wielki książę litewski Witold opanował Smoleńsk. Na scenie pojawiła się kolejna wielka siła: państwo moskiewskie. Walka Moskwy, Litwy i Polski była od początku walką ideologii i świętości. W X w. Kijów czy Nowogród Wielki uważały się za nowe Jeruzalem, a Ruś za ziemię obiecaną. Ożenek Iwana III z wnuczką cesarza bizantyjskiego Zoe Paleolog w 1472 r. wzmocnił tendencje zabierania ziem ruskich, gdyż władcy Moskwy uznali się za spadkobierców Bizancjum. W 1478 r. Iwan III zażądał od Litwy Połocka, Witebska, Smoleńska i wszystkich ziem ruskich. Do sacrum Smoleńska przyczyniał się cudowny obraz Matki Bożej Smoleńskiej, której autorem miał być Łukasz Ewangelista (jemu przypisuje się też namalowanie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej). Umieszczenie przez Borysa Godunowa kopii obrazu w 1602 r. nad bramą Dnieprowską bez wątpienia podwajało wysiłki Rosjan w obronie świętości, podobnie jak Polaków w walce o Jasną Górę. 14 lipca 1500 r. nad rzeką Wiedroszą wojska Iwana Srogiego pobiły dziesięciokrotnie słabsze siły hetmana litewskiego Konstantego Ostrogskiego i podeszły pod Smoleńsk. 6 września 1502 r. rozpoczęły szturm generalny. Jednakże załoga twierdzy nie tylko obroniła się, ale w licznych wycieczkach wycięła ponoć aż 6 tys. żołnierzy moskiewskich. Ziemie wokół Smoleńska zostały doszczętnie spustoszone i dlatego wyczerpane strony zgodziły się na sześcioletni rozejm: Litwa utraciła w nim Siewierszczyznę i ziemie „od kresów pskowskich po stepy tatarskie”. Smoleńsk, a także Połock, Witebsk i Kijów stały się polsko-litewskimi grodami kresowymi. Ponieważ Polska zawarła unię z Litwą, stało się jasne, że Korona także wplącze się w krwawy konflikt z Moskwą o kluczowe twierdze zabezpieczające Litwę. W kwietniu 1507 r. gosudar z ordą kazańską uderzył jedną armią na Połock, a drugą z Dorohobuża na Smoleńsk. Wojnę zakończył kolejny „wieczysty pokój” zaprzysiężony przez króla 12 stycznia 1509 r. w Wilnie. Poza paroma włościami smoleńskimi Litwa nic nie uzyskała, a ponad rok później Wasyl III wcielił Psków w granice państwa moskiewskiego. Smoleńsk utracony W styczniu 1513 r. wojska Wasyla III podeszły pod Smoleńsk, a komendant Smoleńska, wojewoda Jurij Sołłohub, w uroczystej przysiędze obiecał królowi Zygmuntowi bronić twierdzy „aż do gardła swego”. Czas był najwyższy, gdyż w połowie kwietnia 1514 r. ruszyła na Smoleńsk armia moskiewska pod wodzą ambitnego kniazia Michała Glińskiego. Otoczyła Smoleńsk, ale nie miała szans, by zdobyć potężną twierdzę. Na pomoc Glińskiemu poszła druga armia kniazia Szczeni Oboleńskiego. Pod koniec czerwca pętla zacieśniła się jeszcze bardziej, gdy pod Smoleńsk dotarł sam Wasyl z trzecią armią. „Podobno do tego oblężenia Wasyl użył ponad trzystu dział oblężniczych, zwanych pospolicie bombardami” – pisał Jost Decjusz. W rzeczywistości było ich ok. 140, głównie sprowadzonych z Niemiec. Ale i one nie powinny przełamać potężnych szańców – sądził sekretarz królewski – „wzniesionych z ziemi, kamieni i kłód dębowych”, tak że „nie imały się go żadne pociski”. Jagiellon był przekonany, że Smoleńsk jest nie do zdobycia; tym bardziej że był znakomicie zaopatrzony. Tymczasem 31 lipca 1514 r. nieoczekiwanie twierdza poddała się, a jej mieszkańcy wylegli na ulice, składając przed Wasylem III wiernopoddańczą przysięgę! To był szok dla króla i jego rady, przebywających od 26 lipca pod Mińskiem. Trudno orzec, kto najbardziej przyczynił do kapitulacji. Wiemy z pewnością, że wewnątrz twierdzy narastało niezadowolenie i Sołłohub znalazł się pod presją starszyzny wojskowej i miejskiej, skłonnych do kapitulacji. 31 lipca 1514 r. do twierdzy triumfalnie wjechał Wasyl III witany uroczyście przez biskupa prawosławnego Warsonofija. Czy Sołłohub zdradził króla? Nie przeszedł na stronę Moskwy, lecz zjawił się w Orszy w obozie królewskim. Tak nie postępuje zdrajca. Tymczasem wedle „Utjużskiego zwodu letopisarskiego” z początku XVI w., osądzono go: „został tam winny zdrady i ścięty w 1514 r. z polecenia Zygmunta”. Do tej pory nie wiemy, czy Sołłohub stał się kozłem ofiarnym, którego kaźń miała zamaskować opieszałość króla w organizowaniu odsieczy. Mieszkańcy Smoleńska szybko zniechęcili się do nowych rządów: kilka tygodni panowania moskiewskiego sprawiło, że biskup Warsonofij wysłał do króla Zygmunta swego „bratanka Waśkę Chodyjna, zapewniając, że mieszkańcy ułatwią mu odzyskanie twierdzy”. Urzędnicy carscy w Smoleńsku odkryli konszachty biskupa Warsonofija z polskim królem. Został wezwany do Moskwy i zamknięty w celi. Losu Smoleńska nie zmieniło wielkie zwycięstwo wojsk litewskich i koronnych pod wodzą Konstantego Ostrogskiego. 8 września 1514 r. pod Orszą rozniosły znacznie liczniejszą armię moskiewską Iwana Czeladnina. Następnie Ostrogski podszedł pod mury z 16 tys. „wozów piczownych”: tamże wojsko polskie i litewskie zobaczyło wystawione przez Wasyla Szujskiego trupy mieszkańców Smoleńska, zwolenników powrotu do Rzeczpospolitej. Ale ponieważ Ostrogski „strzelby nie miał... nazad się do Wilna wrócił” – pisał Maciej Stryjkowski. Naszyjnik Rusi prawosławnej Utrata Smoleńska była tak dotkliwa, że nie omieszkał tego królowi wytknąć Stańczyk. Na blisko sto lat Smoleńsk stał się pograniczną twierdzą moskiewską, a Moskwa zaczęła odtąd zagrażać Litwie środkowej. Doceniając strategiczne położenie miasta stojącego wśród siedmiu wzgórz, Fiodor Romanow w końcu XVI w. wydał ukaz o zmianie fortyfikacji twierdzy: w 1596 r. stare wały zaczęto burzyć i budować na ich miejsce nowe, kamienne. Pracami kierował Fiodor Sawilejew, zwany Koniem, a nadzorował przyszły car Borys Godunow. Do prac, jak podają opracowania rosyjskie, spędzono ok. 300 tys. ludzi. Nie wiemy, ilu zginęło w czasie tych robót przymusowych. Ale gdy Godunow zobaczył rezultaty tych prac, miał jęknąć z zachwytu: „Mury Smoleńska to naszyjnik naszej Rusi prawosławnej... jakiego nie ma na całej świętej ziemi” ruskiej. Nie pokusił się o odbijanie Smoleńska Stefan Batory. W latach 1579–82 przywrócił polskie panowanie nad Inflantami. Dopiero w czasie kryzysu państwa moskiewskiego (Wielkiej Smuty) – gdy car Wasyl Szujski zawarł układ ze Szwedami w Wyborgu, skierowany przeciw Rzeczpospolitej, król Zygmunt III Waza zdecydował się uderzyć na Smoleńsk. Zjawił się pod murami twierdzy 5 października 1609 r. Zobaczył ogromną, dobrze umocnioną, choć w nieco przestarzały sposób, twierdzę: całkowita długość murów wynosiła 6,5 km, wysokość dochodziła do 15 m, baszt do 33 m, a grubość do 5–6 m. Północną ścianę osłaniał Dniepr. Zapowiadało się oblężenie na wyniszczenie, mimo że do dziewięciotysięcznych sił królewskich dołączyło ok. 20 tys. Kozaków. Ale Zygmunt III musiał zmierzyć się nie tylko z załogą Smoleńska pod wodzą wojewody smoleńskiego Michała Borysowicza Szeina, ale i ze skomplikowaną sytuacją militarną i polityczną w państwie moskiewskim, gdy hetman Stanisław Żółkiewski wszedł do Moskwy po ogłoszeniu nowym carem syna Zygmunta III – Władysława. Dramatyczne rozmowy z wielkim poselstwem moskiewskim, przybyłym pod Smoleńsk, a także z wojewodą Szeinem, którym towarzyszyły rozruchy w Moskwie i podpalenie jej przez załogę polską 29 marca 1611 r., nie rokowały dobrze. Król posunął się nawet pod Smoleńskiem do internowania poselstwa na czele z kniaziem Wasylem Golicynem i metropolitą rostowskim Filaretem. Wydawało się, że Polacy twierdzy nie odzyskają: ale „gdyśmy byli już zwątpili, gdyśmy szyje nasze i głowy zwiesili... gdy zewsząd nieprzyjaciele się gromadzili”, jak pisał anonimowy obserwator, po gwałtownym szturmie 13 czerwca 1611 r. Smoleńsk został zdobyty. Zwycięstwo Władysława IV W Polsce zdawano sobie sprawę, że carowie nigdy nie pogodzą się z utratą twierdzy. Tymczasem, mimo konstytucji sejmowych z 1620, 1629 i 1631 r., obronność Smoleńska pogarszała się. Po śmierci Zygmunta III w 1632 r. Rosjanie zaczęli sprowadzać ogromne ilości dział, muszkietów i wojska zaciężne z Zachodu, chcąc wykorzystać czas bezkrólewia w Rzeczpospolitej. Jednak Polacy i Litwini sprawnie obrali władcą syna Zygmunta III, Władysława IV, który nominalnie nosił nadal tytuł carski. Obroną Smoleńska dowodził podwojewodzi smoleński Samuel Drucki-Sokoliński. 27 sierpnia 1633 r. nadeszła wreszcie odsiecz z królem Władysławem IV, który rozłożył swe siły koło uroczyska Hłuszczcy nad Dnieprem. Miał 14 tys. wojska naprzeciw 25 tys. żołnierzy Szeina. Niebawem jednak Polaków i Litwinów wsparło kilkanaście tysięcy Kozaków zaporoskich. Za przywileje dla prawosławia, uzyskane od Władysława IV, Kozacy bili się świetnie. Służyli pod znakomitym wodzem – pod Smoleńskiem pokazał Władysław IV wielkie umiejętności wojskowe. Brzegi Dniepru spiął dwoma mostami, poprowadził szturm na górę Pokrowską na wojska zaciężne w służbie cara. Smoleńsk został odblokowany. 18 października 1633 r. pod osłoną deszczu król zajął z rotami Radziwiłła szczyt Żaworonkowej Góry, z drugiej strony przez rzekę Kłodnę szeroko obszedł pozycje Szeina hetman Kazanowski. W polską jazdę, ścieśnioną przed zejściem na równinę, biło 8 tys. muszkietów i 34 działa. A jednak mimo tysięcy zabitych Polacy przetrwali lawinę ognia, sami odpowiadając nawałą ogniową. Kolejny Wieczny Pokój Rosjanie w nocy odeszli za Dniepr, co stało się początkiem ich klęski. Energiczny król błyskawicznie pobudował reduty i szańce wokół pozycji Szeina. Ten zmuszony był prosić o rozmowy. Król przysłuchiwał im się w przebraniu. 7 stycznia 1634 r. Szein podjął ostatnią, nieudaną, próbę wyrwania się z polsko-litewskiego okrążenia. Zrezygnowany, z wojskami ledwie ośmiotysięcznymi, skapitulował. W ręce króla wpadło 129 sztandarów, 109 dział i inne łupy. Moskwa poniosła wielką klęskę, gdyż król na prośbę Kozaków zaporoskich zezwolił im na złupienie ogromnych obszarów państwa carskiego. Sam Szein i dowódca Artemij Izmaiłow, oskarżeni przez cara o nieudolność i zdradę, zostali ścięci, a ich rodziny poddane torturom i zesłane na Syberię. 27 maja 1634 r. strony zawarły kolejny wieczny pokój w Polanowie, pozostawiający Smoleńsk po stronie polskiej. W Warszawie pojawiło się wielkie poselstwo na czele z braćmi Puszkinami. Za uchybienia w tytulaturze cara zażądało kaźni księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, zwrotu Smoleńska, pół miliona złotych odszkodowania i spalenia ksiąg sławiących polskie triumfy pod Moskwą. Smoleńska nie wydano, ale część kart z książek kat w Warszawie wydarł i publicznie spalił. Na nieszczęście później w Polsce panował chwiejny emocjonalnie król Jan II Kazimierz, który wplątał się w bezsensowny, pełen aktów mściwości spór z potężnym magnatem Januszem Radziwiłłem. Tymczasem car Aleksy zbroił się i modernizował swą armię na wzór polsko-niemiecki. Moskiewskie wojska „nowego stroju” stanowiły aż 70 proc. armii carskiej. Na przełomie maja i czerwca 1654 r. trzy armie rosyjskie uderzyły na Rzeczpospolitą; główną – na Smoleńsk – prowadził sam car. Najlepiej w tej wojnie spisał się hetman litewski Janusz Radziwiłł, ten sam, który później opisany będzie przez Sienkiewicza jako zdrajca. W nocy z 4 na 5 lipca 1654 r. jego podjazd wysłany pod Smoleńsk zaskoczył i wyrżnął ok. 1000 kompletnie pijanych Moskwian. 12 sierpnia pod Szkłowem „w samo straszne zaćmienie słońca, sroga i krwawa, ale za łaską Bożą szczęśliwa z nieprzyjacielem potrzeba doszła” – wspominał w liście hetman o świetnym zwycięstwie nad przeważającymi siłami Jakowa Czerkasskiego. Jednakże niebawem, 24 sierpnia, hetman dał się o świcie zaskoczyć armii kniazia Aleksego Trubeckiego pod Szepielewiczami nad Drucią. Po tym zwycięstwie Rosjan poddawały się im kolejne twierdze: Mohylew i Szkłów. W Smoleńsku potężnej twierdzy strzegło 3,5 tys. ludzi i 42 armaty: załoga liczniejsza niż w 1632 r. Jednakże żołnierze ci byli zdemoralizowani konfliktem królewskiego wojewody Filipa Obuchowicza z radziwiłłowskim płk. Wilhelmem Korffem. Car rozpoczął oblężenie miasta 8 lipca, widział, jak dzielne Litwinki pomagały mężom podczas pierwszego generalnego szturmu rosyjskiego: lały na żołnierzy moskiewskich ukrop i popiół, a następnie – gdy zabrakło amunicji – rzucono na szturmujących „dwa ule z pszczołami, które prędko Moskwę do szańców wpędziły”. Niestety, wojewoda Obuchowicz psychicznie się załamał, a szlachta, by ratować głowy, zaczęła wychodzić za mury... na popijawy z Moskwą, zaś piechota niemiecka Korffa „gromadnie się do Moskwy przedawać poczęła” – czytamy w diariuszu. I tak 3 października potężny Smoleńsk się poddał, odsłaniając całą Litwę. Moskwianie i Kozacy rozlaliby się z łatwością po całej niemal Litwie już w 1654 r., gdyby nie epidemia, która poraziła państwo moskiewskie. Ale już 9 sierpnia 1655 r. o świcie w zajętym przez Rosjan i Kozaków Wilnie zaczęła się największa rzeź w dotychczasowych dziejach pięknego miasta. Był to opłakany skutek utraty oparcia w twierdzy smoleńskiej, chroniącej Litwę centralną. Zwycięska porażka Napoleona Rzeczpospolita w traktacie andruszowskim z 1667 r. musiała pogodzić się z utratą Smoleńska. Straciła też Kijów. Piotr I uczynił w 1708 r. Smoleńsk stolicą guberni. Kolejna wielka bitwa o Smoleńsk rozegrała się w 1812 r. Cesarz Francuzów, Napoleon, dostrzegając znaczenie Smoleńska, chciał zaskoczyć armię rosyjską Michała Barclaya de Tolly. W wyniku bombardowania miasto się zapaliło, a heroicznej postawie kontratakujących na bagnety Rosjan Francuzi i Polacy księcia Poniatowskiego przeciwstawiali niezwykłe męstwo. Po trzydniowej bitwie 18 sierpnia 1812 r. Rosjanie opuścili doszczętnie spalone miasto, a Napoleonowi nie udało się zniszczyć trzonu sił carskich, jak planował. Stracił od 6 do 9 tys. żołnierzy; w tym polskiego generała Michała Grabowskiego, którego ciała Polacy nie odnaleźli. Rosjan poległo ok. 11 tys., a z ok. 2200 tys. domów ocalało jedynie 350. Po wojnach napoleońskich staraniem carów Smoleńsk odbudowano wraz z częścią murów i baszt. Przez krótki czas po zakończeniu I wojny światowej miasto było stolicą Białorusi. Polacy zapomnieliby o twierdzy, o którą toczyli przez wieki tak zacięte boje, gdyby nie odkrycie w lesie katyńskim grobów polskich oficerów zamordowanych przez NKWD na rozkaz Stalina. Gdy 25 września 1943 r. wojska Frontu Zachodniego wkroczyły do miasta, było ono niemal doszczętnie zniszczone. Przez to wymarłe miasto przeszła 1 Dywizja kościuszkowska na bój 12–13 października 1943 r. pod pobliskim Lenino... Tutaj, 10 kwietnia 2010 r., rozbił się samolot z polskim prezydentem i przedstawicielami polskiej elity politycznej i wojskowej. Trudno nie uwierzyć w tragizm tego miejsca.
Nagrania zarejestrowane na czarnych skrzynkach odtworzyli prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie katastrofy samolotu prezydenckiego w przerażenia, bólu i paniki wśród pasażerów - to usłyszeli prokuratorzy, odsłuchujący nagrania zarejestrowane przez tzw. czarne skrzynki prezydenckiego TU-154M - podaje "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na jednego z wojskowych podaje "Gazeta Wyborcza", urządzenie rejestrujące rozmowy w kabinie pilotów nagrało także dźwięki z pomieszczeń pasażerskich. Za kokpitem znajdowało się pomieszczenie stewardess, a za nim trzy saloniki. W pierwszym z nich podróżowała para prezydencka Maria i Lech Kaczyńscy, a w dwóch kolejnych prezydent Ryszard Kaczorowski, wojskowi dowódcy i pasażerów prezydenckiego samolotu są ważnym dowodem w śledztwie. Pozwalają bowiem na określenie momentu, w którym wszyscy zorientowali się, że katastrofy nie da się danych ze wszystkich urządzeń, pozwala na dokładne wyliczenie moment upadku samolotu. Dzięki zapisowi czarnej skrzynki można umiejscowić w czasie wszystkie wcześniejsze zdarzenia, które doprowadziły do katastrofy prezydenckiego TU-154M.
„I gdzie był ten wasz Bóg”? To pierwsze pytanie, jakie pojawia się w necie pod kolejnym newsem o wojnach i historycznych zawirowaniach. No, gdzie On był? Rosja kipi, przygotowując leninowską rewolucję 1917 roku. Niebawem krew poleje się strumieniami. Wokół wybuchają bomby I wojny światowej. Na krańcu Europy troje pastuszków otrzymuje przesłanie mające przesądzić o losach świata. Maryja mówi, że nadejdzie jeszcze straszliwsza wojna, a Rosja zaleje świat swymi błędnymi naukami. Kto uwierzy niepiśmiennym pastuchom? Rwanda. Nastolatki z Kibeho twierdzą, że widziały samą Matkę Jezusa. Powtarzają jej przesłanie: „Przyszłam przygotować drogę Mojemu Synowi, ale wy tego nie chcecie zrozumieć. Czas, który wam pozostał, jest już krótki”. O tych słowach ludzie przypominają sobie dopiero po straszliwej rzezi. Wracają do słów objawień, kupują książki, kserują orędzia… Medjugorie. O ukrytej w górach Hercegowiny, zabitej dechami wiosce nie usłyszałby nikt. Gdyby nie jedno wydarzenie. 24 czerwca 1981 roku kilkoro dzieci ujrzało na wzgórzu Podbrdo postać kobiety. To nie przypadek, że Gospa (po chorwacku Pani) przedstawiła im się: „Kralica Mira”. (Królowa Pokoju). Ludzie przypomnieli sobie ten zwrot, gdy dokładnie w dziesiątą rocznicę objawień (przypadek???) Słowenia ogłosiła niepodległość, co dało początek krwawej wojnie na Bałkanach. Chorwacja wystąpiła z federacji Jugosławii, a armia serbska zaatakowała Słowenię. Cały świat osłupiał czytając o Bośni, masakrze ośmiuset w Srebrenicy, oblężeniu Sarajewa, tysiącach gwałtów… O Medjugorie zrobiło się głośno. Byłem dwukrotnie w wiosce Hercegowiny. Sporo widziałem. To kamienista ziemia, po której łaska płynie strumieniami. Nie potrafię bez wzruszenia wspominać tego, co przeżyłem na Podrbrdo, wielogodzinnych adoracjach, kamiennym Kriżevacu. Mam prawo nazwać te chwile przedsionkiem raju. Wielu moich znajomych doświadczyło tam działania żywego Boga. Wrócili do Kościoła, sakramentów. W samym maju w kościele św. Jakuba rozdano komunii, a Msze sprawowało 4140 celebransów (133 dziennie!). Nie wybiegam przed szereg. Uznam w 100% to, co o objawieniach orzeknie Kościół… W kolejną rocznicę objawień jedna kwestia nie daje mi jednak spokoju. Wraca jak bumerang. Zazwyczaj, gdy czytamy o wojnach i historycznych zawirowaniach pierwsze pytanie, jakie pojawia się w necie brzmi: „I gdzie był Bóg?”. A przecież w czasie wspomnianych objawień Maryja przestrzegała przed tym, co nieuchronnie ma nastąpić. Dlaczego niewielu Jej uwierzyło? – Taką mamy naturę. Jesteśmy niedowiarkami – wyjaśnia o. Stanisław Urbaniak z Rwandy – Nie wierzymy, bo nie chcemy. Trudno nam jest przyjąć miłość Boga, który wysyła swą matkę, by ostrzegła ludzi przed kataklizmem. O objawieniach w Kibeho przypomnieliśmy sobie dopiero gdy popłynęła krew. Czy nigdy nie pytałem: Gdzie był Pan Bóg? – Nie. Ja pytam: gdzie był człowiek, gdy Pan Bóg przemawiał. „Może posłuchają i zawróci każdy ze swej złej drogi, wtenczas Ja powstrzymam nieszczęście?” – woła przez Jeremiasza Bóg. Odpowiada mu ryk techno, disco polo i koko euro spoko. I pusty śmiech. „W mieście – wołał w midraszu biblijny Lot – gra muzyka i jest świąteczny nastrój, a Ty nam mówisz o zniszczeniu?”
ks. Zbigniew Niemirski Chyba nie ma nic trudniejszego niż próba teoretycznej odpowiedzi na pytanie o to, co jest najbardziej odległe od teorii - cierpienie. Mimo tego zastrzeżenia, podejmuję się tego zadania, bo w kontekście obchodów 70. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Auschwitz-Birkenau zostałem o to zapytany: "Gdzie był Bóg, gdy tak straszliwie cierpieli ludzie, dlaczego On milczał?". Pytanie o obecność Boga w przestrzeni cierpienia jest jednocześnie pytaniem o samego Boga, o to, Kim On jest i jaki On jest. Cierpienie jest jedną z ważnych przyczyn ateizmu, stąd jest pytaniem szczególnie ważnym. "Gdzie był Bóg?" jest najpierw pytaniem Żydów, narodu skazanego przez hitleryzm na totalną eksterminację. Dla wielu z nich Holocaust stał się przyczyną ateizmu. I tutaj muszę przejść do tej tak bardzo trudnej czystej teorii. Bóg Starego Testamentu, a dla Żydów po prostu Bóg Biblii, to Stwórca, Pan wszechświata i dziejów, nieskończony Władca ponad światem. Myśl o tym, by Bóg mógł stać się człowiekiem, była myślą wręcz bluźnierczą. Dwa tysiące lat temu oczekiwali Mesjasza, ale nie oczekiwali tego, by tym Spodziewanym mógł być On. Odrzucili Go. Tymczasem dla nas, chrześcijan, Bóg stał się człowiekiem. Był jednym z nas i, co więcej, poniósł na sobie to, czego najbardziej nie chcemy - cierpienie. Gdy w kontekście Auschwitz pojawia się pytanie: "Gdzie był Bóg?", my, chrześcijanie, odpowiadamy: "On był tam, w środku tego nieludzkiego cierpienia, bo nie był odległym Panem wszechświata, ale był na krzyżu". Nie wiem, czy potrafiłbym sprostać heroizmowi tych, którzy tam, w Auschwitz, dawali świadectwo swojej wiary. Bardzo boję się, że nie. Ona, wiara w obecność Boga na krzyżu, sprawiła, że właśnie w Auschwitz o. Maksymilian Kolbe poszedł na głodową śmierć za brata więźnia. Ta sama wiara w obecność Boga także tam była motywem heroicznych czynów ks. Kazimierza Sykulskiego. "Bili mnie strasznie, ale nikogo nie zdradziłem. Wiem z konfesjonału, kto należał, ale jestem księdzem katolickim i tajemnicy spowiedzi nie zdradzę" - mówił współwięźniom w katowni gestapo w Radomiu. Potem w Auschwitz, jako więzień z numerem 21962, dzielił się chlebem z innymi. Gdy mu zwracano uwagę, że w ten sposób osłabia swe siły odpowiadał: "Sił starczy mi do klęski Niemiec”. Został rozstrzelany w grudniu 1941 r. Idąc na egzekucję, powiedział: "Jeżeli Bóg żąda ode mnie takiej ofiary dla dobra Kościoła i Ojczyzny, to ja chętnie ją składam". Przed wojną ks. Sykulski był posłem do Sejmu Ustaawodawczego RP, pierwszym proboszczem parafii pw. Opieki NMP w Radomiu (dziś katedry), a potem proboszczem parafii pw. św. Mikołaja w Końskich. Został ogłoszony błogosławionym przez Jana Pawła II w gronie 108 męczenników II wojny światowej. Wierzę w to, że ukrzyżowany Bóg był w Auschwitz. A dlaczego pozwolił na to wszystko? Sprawił to dar wolności, którą obdarzył każdego z nas, i nigdy go nie odwołał. On jest na krzyżu, gdy dzieje się każdy grzech. Jaki? Każdy.
aukcji są 2 przedmioty:Gdzie był Bóg w Smoleńsku?Zupełnie inne spojrzenie na tragedię smoleńską. Tytułowe pytanie staje się pretekstem do głębokich i poruszających rozmów z rodzinami ofiar. Ich konkluzje są zaskakujące. Jaki był sens śmierci tylu ludzi? Co oznacza ta ofiara? Jaki jest religijny, mistyczny wymiar tej tragedii?Autorzy i bohaterowie filmu w niezwykle odważny sposób zestawiają fakty i zdarzenia, odczytują znaki, szukają w nich sensu, odkrywając przed widzem głębszą perspektywę smoleńskiej tragedii i cierpienia, które poruszający, głęboki i religijny film, który w obliczu wielkiej narodowej tragedii wskazuje źródło SmoleńskDlaczego musiał zginąć prezydent Lech Kaczyński?Należy do serii:BIBLIOTEKA WOLNOŚCIAutor/autorzy:Leszek SzymowskiOprawa: MiękkaFormat: stron: 230ISBN: 978-83-61935-96-4Najnowsza książka autora "Zamachu w Smoleńsku" ujawnia nowe, nieznane informacje (w tym liczne, utajnione dokumenty) o politycznym tle katastrofy. Zdaniem Leszka Szymowskiego "katastrofa smoleńska nie była żadnym wypadkiem, tylko zbrodnią, która okazała się częścią wielkiej operacji politycznej. Operacja ta zaczęła się na długo przed startem tupolewa z warszawskiego lotniska, ale nie zakończyła się w chwili jego rozbicia. Wybuch, który nastąpił nad smoleńską ziemią, był tylko punktem kulminacyjnym tej operacji. Punktem, po którym nastąpił najważniejszy etap: systematycznego uzależniania Polski od rosyjskich ośrodków wpływu, odbierania jej niepodległości, suwerenności, tradycji i kultury. Operacja ta była sukcesywnie i systematycznie realizowana na wielu płaszczyznach, realizując cele wyznaczone przez środowiska niechętne polskiej niepodległości".TEL 32 219 23 93 32 327 74 72Regulamin aukcji na stronie o mnieKUPUJESZ- AKCEPTUJESZ
gdzie byl bog w smolensku